jaroslaw.zielinski jaroslaw.zielinski
352
BLOG

10 lat w Unii Europejskiej – propaganda sukcesu partii władzy

jaroslaw.zielinski jaroslaw.zielinski Polityka Obserwuj notkę 3
Obchody dziesiątej rocznicy przynależności Polski do Unii Europejskiej były zdominowane przez bezrefleksyjny, jednowymiarowy zachwyt i stały się częścią kampanii wyborczej partii władzy przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. W mainstreamowych mediach i na licznych piknikach europejskich w całej Polsce słyszeliśmy peany na cześć Unii Europejskiej, dowiadywaliśmy się, że Polska dokonała w ostatnich latach ogromnego skoku cywilizacyjnego, a nasze życie stało się radosne i szczęśliwe, że Polska jest bezpieczna, a nasza przyszłość i właściwie już też teraźniejszość – jest świetlana. Podczas niektórych uroczystości rocznicowych grano i śpiewano „Odę do radości”, traktując ją jako „oficjalny hymn Unii Europejskiej”, dodawano ewentualnie hymn danego polskiego miasta (niektóre miasta mają swój hymn), zapominając, że Polska jest niepodległym, suwerennym państwem i ma swój hymn narodowy. Sam byłem świadkiem takich wydarzeń.
Nikt nawet nie zająknął się na temat rzeczywistego bilansu minionego dziesięciolecia obecności naszego kraju w Unii Europejskiej. Nikt nie zapytał o to, co przeciętny Polak zyskał dzięki Unii, w jakim miejscu rozwoju gospodarczego i społecznego dzisiaj jesteśmy i czy mogło być inaczej. A jeśli mogło, to jakie są przyczyny niewykorzystanych szans.
Podkreślano, że na lata 2007-2013 Polska otrzymała z funduszy europejskich znaczącą kwotę ok. 70 mld euro, ale zabrakło informacji, że w tym samym czasie musieliśmy zapłacić ponad 25 mld euro składki do wspólnego unijnego budżetu. Zostaje więc 45 mld euro, a nie 70 mld euro.
Chwalono się drogami, koleją, lotniskami. Nikt nie powiedział, że żadnej większej drogi nie zbudowano do końca, a koszty budowy są większe niż w krajach zachodnich, że przy tych inwestycjach mamy do czynienia z wielką niegospodarnością i korupcją, że upadło kilkaset firm budowlanych, a kilkadziesiąt tysięcy pracowników straciło środki do życia. Nieudolność rządu spowodowała, że będziemy musieli zwrócić znaczną część pieniędzy przeznaczonych na modernizację kolei. Lotniska, nawet jeśli zostały zbudowane, nie działały (Modlin), albo nie potrafiono przez tyle lat nawet ustalić ich lokalizacji (Białystok).
Wiele naszych miast zmieniło swój wygląd. Prawda, że zbudowano nowe drogi, chodniki, place, obiekty sportowe czy kulturalne. Cóż z tego, kiedy coraz bardziej nie ma komu z nich korzystać. Ponad 2 mln Polaków, zwłaszcza młodych, musi szukać pracy za granicą, drugie tyle jest na bezrobociu w kraju.
W polskich miastach jest coraz mniej młodzieży, dramatycznie zwęża się spirala demograficznej zapaści (214 miejsce Polski na 224 kraje świata). Polska stała się łatwym rynkiem zbytu dla zachodnich towarów i rezerwuarem taniej siły roboczej, nie tylko dzięki zarobkowej emigracji, ale i poprzez wykorzystywanie sytuacji na rynku pracy w Polsce przez zewnętrzne korporacje i nadmierną eksploatację polskich pracowników przy najniższych płacach i umowach śmieciowych. Wystarczy przypomnieć, że np. w niemieckiej sieci handlowej Kaufland koszty osobowe stanowią 8% całości kosztów działalności w przypadku jej marketów zlokalizowanych w Niemczech i tylko 3% w przypadku sklepów tej sieci na terenie Polski.
Mamy też do czynienia z inwazją obcej naszej kulturze i tradycji ideologii, modnej w niektórych środowiskach Zachodu, a podważającej ład społeczny i aksjologiczny chrześcijańskiej Europy (podważanie instytucji małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, związki jednopłciowe, gender itp.)
I sprawa o pierwszorzędnym znaczeniu dla naszej narodowej przyszłości – bezpieczeństwo Polski. Wydarzenia na Ukrainie i odradzający się imperializm rosyjski pokazały, że nie wolno ulegać złudzeniom, którymi usypiano nas przez ostatnie lata. Jeśli nie zadbamy o naszą obronność, możemy po raz kolejny w historii doznać bolesnego zawodu, oczekując, że bezpieczeństwo zapewnią nam inni.
Można ten wywód ciągnąć, a negatywne przykłady mnożyć. Nie o to jednak chodzi. Chodzi o to, aby bilans 10 lat polskiej obecności był obiektywny i prawdziwy, a nie złudny, jednostronny i ideologicznie propagandowy. Potrzebny jest rodzaj remanentu tego okresu i jego skutków, wraz z wnioskami na nową perspektywę finansową i kolejne lata. Chodzi o to, aby lepiej wykorzystać istniejące szanse i możliwości, bo historia drugi raz nam ich nie da.
Trzeba zadbać o poprawę jakości życia Polaków i rozwój kraju. Powszechna jest opinia, a fakty to potwierdzają, że ogromne środki europejskie nie zmieniły na lepsze życia polskich obywateli, a zainwestowane fundusze nie wpłynęły na polski rozwój, wzrost dochodów i powstawanie miejsc pracy. Należy wreszcie zainwestować w człowieka i rozwój, a nie tylko w projekty, które dają się łatwo wykorzystać do celów wyborczych, ale nie tworzą warunków do trwałego wzrostu gospodarczego i społecznego.
Czy Polska niczego nie budowała przed wejściem do Unii Europejskiej? I czy dzisiaj nie budowalibyśmy niczego, gdyby nie było funduszy europejskich? Warto zbilansować, ile pieniędzy w ramach projektów współfinansowanych ze środków unijnych pochodziło z budżetu państwa, budżetów samorządowych i innych źródeł.
Wreszcie - czy niewykorzystane lub źle wykorzystane nasze szanse obciążają Unię Europejską? Trudno kogokolwiek o to obwiniać poza polskim rządem. Nic nie stało na przeszkodzie, aby mądrze i racjonalnie, a także uczciwie spożytkować środki finansowe przekazane do naszej dyspozycji. I nikt nie bronił podejmowania działań w celu umocnienia pozycji Polski w Europie oraz zadbania o polskie interesy narodowe i polską rację stanu. Jest to możliwe pod warunkiem, że mamy do czynienia z niezależnym od obcych rządem suwerennego i niepodległego państwa polskiego. Lecz właśnie co do tego istnieją poważne wątpliwości.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka